Pasja przekuta w biznes

Info

In this article you will learn

  1. Young Engineers inspires children aged 4–15 to explore engineering through fun, hands-on activities like LEGO and Algobrix coding.
  2. Operating in 50+ countries, it has gained global recognition and achieved milestones like a Guinness World Record.
  3. Franchisees receive extensive training, marketing support, and flexible opportunities to run educational programs.
  4. The franchise requires a $6,000–$35,000 investment, strong interpersonal skills, and a passion for working with kids.
Young Engineers fit for a Prince
00:00
03:42

Każdy, kto chce odnieść sukces w biznesie, musi być pierwszym lub najlepszym w tym, czym się zajmuje – tak uważają Justyna Burzyńska i Maciek Lebiedowicz, twórcy niszowej marki odzieżowej Pan tu nie stał. Właściciele marki od dzieciństwa interesowali się polskim wzornictwem z drugiej połowy ubiegłego wieku.
W domach mieliśmy mnóstwo starych książek, zabawek, albumów i magazynów z lat 60.-80. Podobnie jak nasi rówieśnicy urodzeni w latach 80. kolekcjonowaliśmy puszki po napojach i ustawialiśmy je na meblościankach, zbieraliśmy różne publikacje, plakaty, ilustracje do książek, etykiety, pudełka... Przedmioty z najbliższego otoczenia ukształtowały nasze zmysły estetyczne – mówi Maciek Lebiedowicz. – Przesiąknęliśmy specyficzną kulturą wizualną, na którą większość ludzi nie zwracała uwagi, choć, a może właśnie dlatego, że tworzyła ich codzienność.

W czasach, gdy PRL był już tylko wspomnieniem, Maciek Lebiedowicz szukał reliktów przeszłości na łódzkich targowiskach i w internecie. – W kolekcji mieliśmy trochę śmieci, ale i wiele prawdziwych perełek. Znajomi cały czas znosili różne graty wygrzebane z domowych lub piwnicznych zakamarków. Brakowało nam już miejsca do przechowywania wszystkich zbiorów – wspomina Lebiedowicz. – Postanowiliśmy więc założyć blog poświęcony polskiemu wzornictwu i kulturze PRL. Nazwa miała wywoływać określone skojarzenia z epoką. „Pan tu nie stał” wygrało nasz prywatny plebiscyt – było chwytliwe, zaczepne i trochę bezczelne. W sam raz.

Działający od 2006 roku blog, na którym małżeństwo pasjonatów publikowało zdjęcia swoich zbiorów, wzbogacono o sklep internetowy oferujący koszulki z nadrukami haseł lub słów powszechnie niegdyś używanych, np.: „Dziadostwo”, „Art. Spożywcze”, „Zołza” czy „Jan Kowalski”. Pierwsza koszulka z oryginalnym nadrukiem powstała… w domu. – Zrobiłem ją dla siebie – mówi Maciek Lebiedowicz. – Potem żartowałem, że zrobię pięćdziesiąt T-shirtów, z czego jeden będzie dla mnie, a resztę kupią inni. Wówczas było to jeszcze nasze poboczne zajęcie, dojrzewaliśmy jednak do tego, żeby otworzyć własny biznes, który pozwoliłby nam zarabiać na życie, a przy okazji zajmować się tym, co lubimy.

Na początku miesięczna sprzedaż przez internet była taka jak obecnie przez pół dnia. Liczba klientów jednak stale rosła. Małżeństwo zaczęło szukać profesjonalnych wykonawców i rozglądać się za odpowiednim lokalem na sklep. Kiedy w 2009 roku ruszył pierwszy stacjonarny „sklep branżowy przemysłu odzieżowego Pan Tu Nie Stał”, marka była już rozpoznawalna, a T-shirty z nostalgicznymi wzorami robiły furorę w internecie.
W pierwszym lokalu mieścił się zarówno sklep, jak i siedziba studia graficznego, które prowadziłem ze znajomymi. Rok później przenieśliśmy się do lokalu po dawnej Cepelii – mówi właściciel marki. – Mimo atrakcyjnego położenia i tak najwięcej klientów trafiało do nas dzięki internetowi. Z tzw. ulicy przychodzili głównie ci, którzy wieszczyli nam rychłą plajtę.

Na przekór nieżyczliwym sklep przynosił coraz większe dochody, aż zaczęło brakować miejsca na nowy asortyment. W 2012 roku sklep został przeniesiony do łódzkiej strefy niezależnych inicjatyw OFF Piotrkowska, gdzie z powodzeniem działa do dziś, a właściciele marki uruchomili niedawno filię PTNS w Warszawie. Z biznesowego punktu widzenia otwarcie drugiego sklepu jest następnym krokiem w rozwoju firmy, według Macieja Lebiedowicza – to ukłon w stronę największej grupy klientów zamawiających towar przez internet. Choć firma na tym też skorzysta. – Obecnie przez internet najczęściej kupowane są koszulki. Znacznie słabiej sprzedają się produkty, które przed kupnem trzeba przymierzyć, np. spodnie – wyjaśnia. – Stacjonarny sklep rozwiąże problem dystansu pomiędzy klientami a marką. Wszystkiego można dotknąć, każdą rzecz obejrzeć, przymierzyć.

„Mój warsztat świadczy o mnie”

W biznesie można iść z nurtem albo pod prąd. Pomysłodawcy Pan tu nie stał postawili na niezależność i unikają typowych działań promujących markę: nie wykupują powierzchni reklamowej, nie sponsorują imprez i odmawiają wywiadów w środkach masowego przekazu. Jedyną formą komunikacji z klientem są publikacje w mediach społecznościowych.
Kiedyś ulegliśmy propozycji wypożyczenia koszulek do programu telewizyjnego w zamian za promocję marki, ale nie przełożyło się to w żaden sposób na sprzedaż. Wszystko, co „zyskaliśmy”, to zużyte lub zniszczone produkty – mówi Maciek Lebiedowicz. – Nie mamy ambicji bycia marką masową, czy modną. Nie zabiegamy o sympatię blogerek modowych. Produkujemy odzież dla ludzi takich jak my – lubiących dobrej jakości dzianiny i niebanalne wzornictwo.

Sygnowany PTNS asortyment jest zaprojektowany i w 99 proc. wykonany z materiałów wyprodukowanych w Łodzi. W firmowych sklepach można kupić ubrania, materiałowe torby, dodatki, książki i akcesoria do domu – wszystko z akcentami charakterystycznymi dla polskiego wzornictwa przed, po i w trakcie PRL.

„Dla zdrowych i chorych”

Stale poszerzamy ofertę – mówi Maciej Lebiedowicz. – Mimo że wprowadzamy nowe linie, które zbierają wiele pochlebnych opinii na portalach społecznościowych, nadal największym powodzeniem cieszą się klasyki, czyli T-shirty z napisami: „Dziadostwo”, „Miss Turnusu”, „Zołza”, „Mięso drób wędliny”, i to najlepiej w wersji szarej lub czarnej.

Koszulki PTNS kupują zarówno ludzie młodzi, którzy PRL znają jedynie z opowiadań, jak i ci, którzy z sentymentem wracają do czasów młodości. Cena około 60 zł za koszulkę według właściciela firmy wynika z wysokich kosztów produkcji.
Kupujący są świadomi tego, że płacą za produkt niebanalny, produkowany w łódzkich szwalniach, a nie sprowadzany z Azji – mówi.

Zwykle firmę zakłada się po to, by zarabiać. Nie zawsze jednak zarobek jest jedynym lub głównym celem prowadzenia własnego biznesu. Pan tu nie stał jest i ma pozostać marką niszową, mimo że jej potencjał jest znacznie większy.

Info

Main conclusions

  1. Young Engineers addresses the growing demand for engineering skills by fostering curiosity and passion for the subject among children through innovative, hands-on educational programs.
  2. The franchise offers a unique business opportunity with strong global recognition, extensive support, and flexible work options for individuals passionate about education and engineering.
  3. With low initial investment and diversified revenue streams, Young Engineers is well-suited for franchisees who enjoy working with children and have strong communication and management skills.
  4. Young Engineers combines education and entertainment to prepare children for future workforce challenges while providing franchisees with a scalable and impactful business model.
Franchise units Over 200

See in catalogue

Featured franchises

Brands from the same sector

Franchise Logo

Franchise name

Sports articles

Price icon 15,000 €
Franchise Logo

Franchise name

Partnership

Price icon 10,000 €
Franchise Logo

Franchise name

Master licenses

Price icon 7,000 €
Franchise Logo

Franchise name

Franchise

Price icon 5,000 €