Muzyczne alkohole Romualda Lipki

Zdaję sobie sprawę, że dzisiaj próbuję swoich sił na mocno obsadzonym rynku. Mam jednak nadzieję, że się na nim zmieszczę – mówi Romuald Lipko, lider Budki Suflera i właściciel firmy Muzyczne Alkohole.
In this article you will learn
- Young Engineers inspires children aged 4–15 to explore engineering through fun, hands-on activities like LEGO and Algobrix coding.
- Operating in 50+ countries, it has gained global recognition and achieved milestones like a Guinness World Record.
- Franchisees receive extensive training, marketing support, and flexible opportunities to run educational programs.
- The franchise requires a $6,000–$35,000 investment, strong interpersonal skills, and a passion for working with kids.
W Polsce w tym roku zostanie wyprodukowanych prawdopodobnie około 100 mln litrów wódki. Jaki procent tej produkcji będzie należał do pana?
Próbuje mnie pani namówić na kalkulację marzeń. A ja jestem na tym rynku malutką płotką. Byłoby dla mnie dużym osiągnięciem, gdybym w skali pierwszego roku działalności sprzedał 80-100 tys. butelek wódki. Nie mamy jeszcze zbyt dużo punktów sprzedaży, nie zaistnieliśmy w jeszcze wielu dużych czy mniejszych zorganizowanych sieciach handlowych. Nie jest to bowiem łatwe. Rynek działa trochę na zasadzie błędnego koła: wielu czeka na pierwsze wyniki sprzedażowe, by ocenić, czy warto się naszą wódką zainteresować. Ale przecież żeby te wyniki mieć, to trzeba gdzieś sprzedawać. Na szczęście niektórzy się jednak odważyli i w tej chwili można naszą wódkę kupić mniej więcej w 200 punktach. Jak na prawie pół roku obecności naszej firmy na rynku – a wzięliśmy się w sumie zupełnie znikąd – to podobno zupełnie niezły wynik. Wódka „Jolka, Jolka, pamiętasz” jest do kupienia w sieci Makro, a także w paru innych prestiżowych miejscach: na lotnisku Chopina, w hotelach Gołębiewski. To dobre miejsca na pierwsze spotkania z naszym wyrobem, ocenienia go, posmakowania. A o te oceny jestem zupełnie spokojny, bo jeśli chodzi o jakość „Jolki”, to jestem przekonany, że jest najwyższa z możliwych na naszym rynku. Produkujemy alkohole, którym ciężko cokolwiek zarzucić. Oczywiście, są różne gusta, no ale z tym się już nie dyskutuje – ludzkie smaki i upodobania mają prawo się od siebie różnić.
Wracając więc do naszego udziału w ogólnej polskiej produkcji wódki, pewnie to będzie jakiś promil procenta. Ale fajnie będzie się znaleźć w tym doborowym towarzystwie innych producentów.
A jaka docelowa roczna produkcja pana interesuje?
Sądzę, że milion butelek to jest coś realnego w skali roku. Po pierwsze, mamy wspomnianą już wysoką jakość. Po drugie, nazwa jest mocno sentymentalna, odwołująca się do emocji, wspomnień. Jest jakby nadaniem imienia i nazwiska butelce z wódką. Na najnowszych butelkach jest też moja osobista rekomendacja. Ale sam tytuł piosenki, od wielu dekad niebywale popularnej w Polsce, ma w sobie duży potencjał handlowy. Biorąc to wszystko pod uwagę, sadzę, że moje plany produkcyjne nie są wcale szalone i na wyrost. To chyba pierwszy alkohol, który ma tak osobistą nazwę. Może jeszcze Chopina można to takich zaliczyć czy Paderewskiego, wódki Baczewskiego, które niosą ze sobą tradycję lwowską – ale to już innego rodzaju sentymenty. Nie powstawały dotychczas wódki, których nazwy niosły ze sobą tak silny emocjonalny ładunek, jak w przypadku „Jolki”. Ta nazwa od razu budzi chęć do powspominania, nawiązania rozmowy o prywatkach, spotkaniach, młodości. Przy kieliszeczku wyśmienitego trunku.
Założył pan firmę Muzyczne Alkohole nie z kolegami z zespołu, ale z rodziną.
Tak, założyliśmy spółkę z o.o. Ja jestem prezesem, moja żona wiceprezesem, syn pracuje jako dyrektor handlowy. Jest jeszcze trzech naszych bardzo bliskich współpracowników, którzy przez wiele lat działali ze mną w biznesie muzycznym. I taką w sumie niewielką grupą ludzi realizujemy ten projekt. Oczywiście, w sensie administracyjnym, koncepcyjnym, planowaniu sprzedaży czy produktów. Tworzymy taką „forpocztę mózgową”. Jeśli chodzi o receptury i opracowywanie smaków, to współpracujemy z międzynarodowym gronem koneserów i kiperów, którzy pomagają nam je tworzyć. Kolejnym ogniwem jest Wielkopolska Wytwórnia Wódek Polanin, która nasze wódki produkuje i rozlewa.
Inwestycja też była rodzinna?
Na początku zainwestowaliśmy w ten biznes 1 mln zł. Później ta kwota powiększyła się do około 1,3 mln zł, choć chętnie pewnie przeznaczyłbym na ten projekt więcej. Jakaś jedna piąta całej inwestycji to były moje oszczędności, reszta pochodziła z kredytu.
Jak długo przygotowywaliście się do wejścia na rynek, zanim ruszyła produkcja? Zrobiliście jakieś rozeznanie, żeby sprawdzić, czy jest miejsce dla takiego produktu, jakim jest „Jolka”?
Szczerze mówiąc, nie robiliśmy żadnego rozeznania. Ktoś mógłby więc ocenić, że jestem szaleńcem, który wykłada duże pieniądze bez żadnego wcześniejszego przygotowania. Ale ja po prostu mocno wierzyłem w sentymentalizm naszego społeczeństwa. I wierzę nadal. Wydaje mi się, że są hasła, które mocno zakorzeniły się w ludzkich wspomnieniach i gdy powiąże się je z konkretnym produktem, to dają konkretny efekt sprzedażowy. Moja żona pochodzi z Zamościa i do dziś wspomina ciasta od pana Pachudy. Za każdym razem, gdy jest w Zamościu, musi te ciasta kupić, bo to jest jej wspomnienie z dzieciństwa. My odwołujemy się do podobnych reakcji. Naszym produktem jest alkohol, którego nie powinno się reklamować. My jednak nie namawiamy ludzi do picia. Alkohol od dawna jest na rynku i jest przeznaczony do rozsądnego konsumowania. Nasza wiśniówka ma wspaniały smak i aromat, jest 40-procentowa, co jest wyjątkiem wśród smakowych wódek. Marzy mi się, żeby ludzie siedzieli z jej kieliszkiem w dłoni jak z kieliszeczkiem cherry. I jeszcze spoglądając na etykietę, myśleli: „O, to jest piosenka naszej młodości”. Ten sentyment właśnie był moim biznesplanem.
Jaka jest pana grupa docelowa, jeśli chodzi o klientów? „Jolka” nie należy do najtańszych wódek, sam pan ją określa jako segment premium.
Moja grupa docelowa to każda osoba, która doszła do wniosku, że może warto wypić mniej, ale zdrowiej, na wyższym poziomie i bez wątpienia w lepszej jakości. Nie mnie oceniać ludzi, którzy piją, bo muszą i sięgają po najtańsze produkty na półkach. Ja produkuję wódki dobrej jakości, w atrakcyjnym designie, z dodatkowym elementem sentymentalnym i „duszą”. Liczę na to, że sięgną po nie ludzie, którzy powiedzą: może lepiej wypić 0,7 „Jolki” niż cokolwiek tańszego, ale i byle jakiego. My prosimy o to, by naszego alkoholu nie chłodzić. Czemu? Bo ma swój określony smak, którym trzeba się delektować. Nie trzeba tego płynu wlewać do gardła z myślą, by jak najszybciej go przełknąć. Co ciekawe, mamy też wódki bezglutenowe.
Nie boi się pan, że ten sentyment, o którym ciągle mówimy, jest ograniczony wiekowo? Młodsi klienci mogą już nie być tak podatni na te emocje.
Trochę pewnie tak jest. Ale „Jolka” jako wódka weszła na rynek w momencie, gdy ta piosenka wciąż żyje. W ostatnim plebiscycie radiowej Trójki na Top Wszech Czasów zajęła szóste miejsce. Okazało się, że jest jednym z absolutnie ponadczasowych utworów. Ciągle gram ją na koncertach i ludzie przed sceną mają wówczas łzy w oczach. Moje pokolenie przekazało ją następnemu, młodzi słyszeli ją w pokoju rodziców. Myślę, że „Jolka” funkcjonuje już trochę jak kolęda – zna ją każdy. Opowiada też uniwersalną historię – ludzie nadal emigrują z Polski, szukając pracy i chleba.
Czy dotychczasowa sprzedaż jest zadowalająca?
Mnie zadowala każda sprzedaż, bo każda butelka to wiadomość dla kilkudziesięciu osób, że taki produkt istnieje. Oczywiście, od strony ekonomicznej ta sprzedaż nie jest jeszcze satysfakcjonująca, choć można powiedzieć, że wyniki nie są niepokojące i ciągle rosną.
A ile konkretnie sprzedało się do tej pory?
Jakieś kilkanaście tysięcy butelek, ale nie chcę mówić o szczegółach.
Rozmawiała Monika Wojniak-Żyłowska
Fragment wywiadu opublikowanego w numerze 8/2017 miesięcznika "Własny Biznes FRANCHISING".
Main conclusions
- Young Engineers addresses the growing demand for engineering skills by fostering curiosity and passion for the subject among children through innovative, hands-on educational programs.
- The franchise offers a unique business opportunity with strong global recognition, extensive support, and flexible work options for individuals passionate about education and engineering.
- With low initial investment and diversified revenue streams, Young Engineers is well-suited for franchisees who enjoy working with children and have strong communication and management skills.
- Young Engineers combines education and entertainment to prepare children for future workforce challenges while providing franchisees with a scalable and impactful business model.
See in catalogue

Franchise name
Master licenses

Franchise name
Master licenses
Featured franchises

Franchise name
Master licenses

Franchise name
Master licenses
Brands from the same sector

Franchise name
Sports articles

Franchise name
Partnership

Franchise name
Master licenses

Franchise name
Franchise
News

Eaque ipsa quae ab illo inveore veritatis et qu eaque ipsa qua...
Sed ut perspiciatis unde omnis iste natus error sit voluptatem accusantium doloremque laudantium, totam rem aperiam, eaque ipsa quae ab illo inven...

Eaque ipsa quae ab illo inveore veritatis et qu eaque ipsa qua...
Sed ut perspiciatis unde omnis iste natus error sit voluptatem accusantium doloremque laudantium, totam rem aperiam, eaque ipsa quae ab illo inven...

Eaque ipsa quae ab illo inveore veritatis et qu eaque ipsa qua...
Sed ut perspiciatis unde omnis iste natus error sit voluptatem accusantium doloremque laudantium, totam rem aperiam, eaque ipsa quae ab illo inven...

Eaque ipsa quae ab illo inveore veritatis et qu eaque ipsa qua...
Sed ut perspiciatis unde omnis iste natus error sit voluptatem accusantium doloremque laudantium, totam rem aperiam, eaque ipsa quae ab illo inven...