Notariusz bez egzaminu, taksówkarz bez licencji

Young Engineers fit for a Prince
00:00
03:42

W Polsce ich lista liczy 380 i jest najdłuższa w całej Europie. Mowa o tzw. zawodach reglamentowanych, których wykonywanie wymaga uzyskania określonych prawem pozwoleń i licencji. Minister sprawiedliwości, Jarosław Gowin, postanowił znacznie okroić grono tych profesji. Zamierza uprościć dostęp do w sumie 49 zawodów, w tym takich, jak komornicy, zarządcy nieruchomości, pośrednik w obrocie nieruchomości, adwokaci, radcy prawni, komornicy, notariusze, bibliotekarze, instruktorzy sportu, przewodnicy czy taksówkarze.

Pomysł wzbudza spore emocje. Reprezentanci grup zawodowych, których dotyczą plany ministra, o deregulacji nie chcą słyszeć. Rada Izba Notarialnej straszy, że pomyłka popełniona przy sporządzaniu aktu notarialnego może spowodować, że akty notarialne nie będą zabezpieczały uczestników tych aktów. W przypadku notariusza bez egzaminu jest rzekomo znacznie łatwiej o taki błąd.

- W konsekwencji może nam grozić zachwianie bezpieczeństwa rynku nieruchomości – tłumaczył w Radiu TOK FM Robert Dor, rzecznik Rady Izby Notarialnej. - To jest po prostu skandal. Będzie pan przekonany, że stał się pan właścicielem nieruchomości, ale w sensie prawnym tym właścicielem pan się nie stanie.

Planowane zmiany spotkały się natomiast z popierciem środowiska przedsiębiorców. Zdaniem Macieja Grelowskiego, przewodniczącego Rady Głównej Business Centre Club, Polska wciąż jest krajem o gigantycznie rozbudowanej biurokracji i wszelkie dążenia deregulacyjne mogą wyjść gospodarce na dobre.

- BCC popiera propozycje Ministerstwa Sprawiedliwości w obszarze deregulacji zawodów, podobnie jak wszelkie inne działania zmierzające do ograniczania zbędnych reglamentacji i przepisów - mówi Grelowski.

Podobne stanowisko zajmuje Polska Konfederacja Pracodawców Prywatnych Lewiatan.

- Postulaty deregulacji i dereglamentacji od dawna były zgłaszane przez PKPP Lewiatan. Nie widzimy bowiem uzasadnienia dla istnienia sztucznych ograniczeń w dostępach do zawodów, jeśli nie stoi za nimi: obowiązek utrzymania pewnych licencji czy innych wymogów formalnych wynikających z przepisów prawa UE i bezpieczeństwo obrotu gospodarczego - mówi Katarzyna Urbańska, dyrektor departamentu prawnego PKPP Lewiatan.- Dlatego przy deregulacji nigdy nie można zapominać o zawodach, od których należy wymagać wysokiej jakości świadczonych usług, profesjonalizacji, a te można utrzymać jedynie przez dodatkowe szkolenia specjalistyczne, staże, czy praktyczne egzaminy końcowe. Z tego też względu propozycje Ministerstwa Sprawiedliwości wydają się racjonalne i nie budzą większych kontrowersji.

Według ekspertów BCC społeczeństwo ponosi absurdalnie wysokie koszty przeregulowanej i etatystycznej struktury państwa. Od 1989 r. do chwili obecnej parlament uchwalił 3698 ustaw, które, by rzeczywiście funkcjonować, wymagały jeszcze stosownych rozporządzeń.

- W rezultacie, pomimo dokonanej, światowej rewolucji technologicznej, Polska pod względem administracyjnym w dalszym ciągu pozostaje krajem zacofanym i nieefektywnie funkcjonującym – twierdzi Grelowski.

Jego zdaniem tak wysoka liczba profesji wymagających certyfikacji państwowej czy branżowej, znacząco ogranicza rynek pracy i dostępność do niego, zwłaszcza przez absolwentów. Eliminacja egzaminów i licencji stworzyłaby konkurencyjne środowisko działania. To rynek wyłaniałby najbardziej wartościowych usługodawców.

- Stoi w sprzeczności z konstytucyjną zasadą wolności wyboru i wykonywania zawodu oraz wyboru miejsca pracy. Narzuca również koszty certyfikacji, które ponoszą kandydaci na każdym etapie tego procesu, prowadząc do ograniczonej dostępności do poszczególnych grup zawodowych i znacząco podwyższając ceny usług – wylicza ekspert. - Natomiast przedsiębiorców, obowiązujący system prawny, zmusza do nabywania tych reglamentowanych usług, podnosząc koszty prowadzenia działalności gospodarczej.

(gum)